Dawne bale Skierniewic

W latach 60-70-tych w Skierniewicach nie było zbyt wielu imprez sylwestrowych na duża skalę.

 Organizowały je m.in. zakłady pracy dla swoich pracowników, ale do historii naszego miasta przeszły sylwestry „instytutowe”, „sejmikowe” czy „garnizonowe”z tamtych lat.

 Bale sylwestrowe w pałacu Instytutu Warzywnictwa zaczęły się kameralnie w latach 60-tych, z bardzo nielicznymi uczestnikami (ok. 30 osób). Byli to pracownicy Instytutu , wszyscy zaprzyjaźnieni, w większości mieszkający na terenie Osady Pałacowej. Uczestnicy zabawy dzielili między siebie zadania: przyrządzanie przystawek, dania na ciepło, deser, zakup alkoholi, itp. Towarzystwo bawiło się do białego rana przy muzyce odtwarzanej z płyt lub magnetofonu w jednym z pomieszczeń pałacu tzw. „sali z lustrem”.

  •  Te kameralne bale wzbudzały zazdrość niektórych mieszkańców z poza Osady Pałacowej i zaczęto je złośliwie nazywać „balami rekinów”- wspomina Lucyna Krokowska, były pracownik Instytutu Warzywnictwa. - Bawiło nas to bardzo, bo żadnymi rekinami nie czuliśmy się wcale – dodaje ze śmiechem.

 

Zabawy te zaczęły się rozrastać, przybywali nowi uczestnicy – koleżanki i koledzy z Instytutu Sadownictwa, znajomi znajomych i tak udział w takim dorocznym balu w pałacu, przy niewielkiej liczbie innych imprez w mieście zaczął nobilitować uczestników. Chętnych było coraz więcej i dzięki przychylności dyrekcji Instytutu można było „zagospodarować” dla ponad 200 balowiczów wszystkie reprezentacyjne pomieszczenia pałacu: bibliotekę, czytelnię, sekretariaty a nawet gabinety profesorów. Wtedy już była zaangażowana orkiestra, która grała w „sali za lustrem”, a pozostałe pomieszczenia były nagłaśniane. Raz nawet odbył się bal kostiumowy. Był diabeł, zakonnica, XVIII-wieczna dama i inne postaci

- Cała organizacja takiej imprezy spoczywała na pracownikach Instytutu i była dość uciążliwa – wspomina pani Lucyna.Jednak zawsze znalazły się osoby chętne do organizacji balu. Tak samo uważa Tymoteusz Ciesielski, podpułkownik w stanie spoczynku. - Kiedyś społeczeństwo było bardziej zgrane niż obecnie – mówi pan Tymoteusz. Jako wojskowy uczestniczył wraz z małżonką Ireną w balach sylwestrowych w Kasynie Wojskowym. Impreza odbywała się zazwyczaj w dwóch salach w kasynie przy ul. Batorego. Sale były pięknie przystrojone przez żołnierzy-plastyków. Grała orkiestra wojskowa.

- Orkiestra była wspaniała. Nie można było usiedzieć na miejscu. Nogi same rwały się do tańca. Ale najbardziej „rozkręcaliśmy” się nad ranem – opowiada pani Irena. Bo bal sylwestrowy trwal oczywiście do świtu .Ciekawostką był „Walc czekoladowy”. Panie prosiły panów do tańca, a wdzięczni panowie obdarowywali panie tabliczkami czekolady. Sylwester w Kasynie był składkowy. Na stole stały różne smakołyki (niezapomniane przez uczestników ozorki w galarecie) i alkohole. Można też było dokupić dodatkowy alkohol w bufecie. W imprezie takiej brało zazwyczaj udział ponad 100 osób. Panowie ubrani w galowe mundury, lub garnitury, panie w eleganckie kreacje. Dla urozmaicenia i zabawy ubierano też kotyliony z bibuły. O północy życzenia składał dowódca garnizonu, dowódca jednostki i zaproszeni goście. Były fajerwerki, serpentyny, życzenia.

Jeszcze innym dużym skierniewickim balem sylwestrowym był bal w Starostwie Powiatowym. W latach 60-tych bawiło się na nim ponad 100 osób, a z czasem liczba ta wzrastała. Byli to zazwyczaj pracownicy starostwa, urzędnicy, nauczyciele, lekarze. Bal rozpoczynał się o godz. 20.00 i oficjalnie trwał do godz. 5.00, ale różnie to bywało. Sala przystrojona była girlandami i łańcuchami z bibuły, stała duża żywa choinka. O północy życzenia składal starosta skierniewicki, towarzystwo wychodziło przed Starostwo ze sztucznymi ogniami i szampanem. Orkiestra grała walce, tanga i modne ówczesne przeboje taneczne. Imprezę prowadził wodzirej. Panie starały się zabłysnąć strojem i być na czasie. Chociaż nie było tak dużego wyboru kreacji jak obecnie, udawało im się to całkiem dobrze.

- Miałam na sylwestrze w Starostwie w latach 60-tych piękną czarną sukienkę do kolan z dekoltem, do tego perły i długie rękawiczki za łokieć, no i oczywiście pantofelki na obcasie „kaczuszce” - wspomina Stefania Pytkowska. - Być może właśnie podczas tego balu mąż wygrał na loterii fantowej pieczonego indyka. Bo i takie atrakcje bywały.

Stan wojenny położył kres skierniewickim balom sylwestrowym. Później nieśmiało zaczęto powracać do tej tradycji, a teraz bale sylwestrowe odbywają się dosłownie wszędzie – w każdej restauracji, szkole, remizie, sali imprezowej. Pewnie dlatego zatraciły swój elitarny charakter. Ale muzyka ciągle gra do białego rana.

Aneta Kapelusz