Jubileusz 25.lecia Skierniewickiego Bractwa Piwnego

Jubileusz 25.lecia Skierniewickiego Bractwa Piwnego

Pierwsza biesiada i powołanie Skierniewickiego Bractwa Piwnego nastąpiło 21 grudnia 1998 roku w piwnicy dawnego browaru Władysława Strakacza

 

Gdyby nie było w Skierniewicach Bractwa Piwnego...

 

...świat by się - rzecz jasna - nie zawalił, ale paru ważnych rzeczy by w mieście zabrakło. Dzisiaj maszerujemy sobie ulicą Władysława Strakacza i mało kto wie, że gdyby nie Bractwo, ulicy z takim patronem raczej by nie było. Patron to nie byle jaki. W okresie międzywojnia pierwszy, a obecnie Honorowy Obywatel Miasta. Kiedyś rodzina Władysława Strakacza, państwo Braulińscy, a potem on sam prowadził w mieście znany w Polsce i poza granicami kraju browar. Po browarze - jeśli nie liczyć zabytkowych piwnic w Centrum Kultury i Sztuki - nie zostało nic. Po jego właścicielu wiele dobrych wspomnień. W końcu był przez długie lata nie tylko największym w mieście pracodawcą, ale też społecznikiem i filantropem. Za patriotyczną postawę i pomaganie ludziom przed, w trakcie i po wojnie nadano mu w latach 90. ub. wieku tytuł Honorowego Obywatela Skierniewic. Nasze bractwo zadbało, by miał także swoją ulicę. Biegnie tuż przy dawnej Panastrakaczowej wytwórni piw, wód gazowanych i lemoniad.

Gdyby nie było w mieście bractwa...

...Zbyszek Gradowski, inicjator jego powstania, nie miałby rąk urobionych po łokcie przy organizowaniu niezliczonych spotkań i imprez poświęconych nie tylko patronowi stwowarzyszenia, ale też akcjom społecznym i kulturalnym, dla których był inspiracją. Wszystko zaczęło się przed ćwierćwieczem (21 grudnia 1998 roku) w browarnianych jeszcze klimatach. Stare budynki przy niegdysiejszym Wojewódzkim, a potem Młodzieżowym Domu Kultury, wabiły w swoje zakamarki pasjonatów muzyki, kina, teatru, tańca,  malarstwa, fotografii, staroci i Bóg wie czego jeszcze. Działały sceny Paluchowskiego i Mackiewicza, w kawiarni Muza grano jazz, w kinie Polonez działał DKF, a po sąsiedzku galeria Estet. Swoich fanów miały literackie wieczory Darka Foksa. Redakcja młodego wówczas tygodnika "ITS" użyczała swoich łamów na opisywanie dziania się na rampie, estradach, w salach koncertowych i klubach. Miłośnik historycznych pamiątek, Zbyszek Gradowski, zwietrzył swoją szansę i dzięki kulturalnemu bulgotaniu środowiska jego Estet stał się modnym miejscem. Jedni przychodzili do galerii pogadać, inni przynosili różne ciekawe pamiątki, także te związane z dawnym browarem i postacią Strakacza. Uzbierało się tego na małe muzeum.

Gdyby nie było w mieście bractwa...

...pewnie nie doszłoby do mnóstwa ciekawych wydarzeń kulturalnych w rodzaju "Komuszoł", zakopania Kapsuły Czasu na skwerze przy Sejmiku Powiatowym czy urządzenia "Szymfonii jazzowej", zadedykowanej nieżyjacemu już współzałozycielowi bractwa i długoletniemu szefowi Piwnicy u Artystów Szymonowi Krokowskiemu.

Nie odbyłyby się bez bractwa zbiórki funduszy dla wychowanków Domu Dziecka w Strobowie, placówki mającej siedzibę w dworku - dawnej własności Władysława Strakacza, nie byłoby rajdów rowerowych, spływów kajakowycyh i wyjazdów skierniewickich kamratów do zaprzyjaźnionych bractw w różnych częściach Polski, kontaktów z potomkami Władysława Strakacza, nie byłoby też dziesiątek koncertów i występów podczas naszych piwnych biesiad.

Gdyby nie było w mieście bractwa...

...piwa wypito by pewnie tyle, co dotąd, ale nie w takich samych klimatach. Bractwo nigdy nie chciało być li tylko stowarzyszeniem kuflowym i nie mógł do niego przystać ktokolwiek. Ci, którzy zasmakowali kultury obcowania z pienistym trunkiem, rekomendowali do stwowarzyszenia innych. I tak przez szeregi bractwa przemaszerowało przez lata kilkuset kamratów, nietuzinkowych ludzi ze swoimi pasjami i ciekawym oglądem świata. Wszyscy możemy mieć satysfakcję, że poza spotkaniami w fajnym gronie zrobiliśmy coś pożytecznego dla miasta, czyli innych ludzi. I chce nam się zrobić jeszcze więcej. (a)